wtorek, 30 czerwca 2015

Dlaczego powinienem/am schudnąć ?

Dlaczego schudnąć - motywacja



Dobrze,... zaczęło się to jakoś w połowie października. Za każdym razem gdy poszedłem do lekarza to słyszałem:
"bo byłoby lepiej jakby pan schudnął", kurde i to bez względu do jakiego lekarza, i z czym, z zatokami, z bolącą nogą, z przeziębieniem,... mantra... pomyślałem, że boli mnie ta noga często, grać w piłkę nie mogę, chodzić czasem nie mogę, jak rano wstanę to kolana bolą,... zawiązać buty - trudno, ubrania kupić - trudno, żyć - trudno,...
Do tego mam zajebistą rodzinę i nie chcę za kilka lat wylądować na wózku, czy odpaść na serduszko, bo chciałbym starzeć się z kochaną żoną i patrzeć jak mi dorastają dzieci, a potem wnuki.

I z dnia na dzień postanowiłem to zmienić. Nie, nie mowa o diecie. Mowa o zmianie stylu życia. Tak całkowicie, nie odrobinę.

Moją największą mobilizacją było najzwyczajniej zmęczenie tym, że mam nadwagę (edit: że jestem otyły).

To jest ta pierwsza motywacja, to coś, co powoduje, że chcemy zmienić stan obecny, ogarnąć się i pozornie przyjmując na siebie masę wyrzeczeń - zacząć na prawdę żyć.

Druga motywacja to ta sama wzbogacona o dodatki, motywacja, która popycha nas do przodu i sprawia, że realizujemy plan zmian. Może być różna i o tym będzie następny wpis.

Dziś chcę jeszcze napisać o jednej sprawie, co bardzo mocno demotywuje na starcie. To co demotywuje dodatkowo w trakcie - zostawiam też na następny wpis.

Nie jest prosto zacząć. Trzeba powiedzieć: od dziś zmiana. Właśnie,... powiedzieć i przejść do realizacji. Zazwyczaj kończy się na "od jutra". Bo jeszcze piwko z kolegami, bo takie pyszne jedzonko w lodówce,... i koniec. Już na starcie.
Kolejny koniec to sytuacja z "negatorem", no może nie koniec, ale straszny ciężar. Już wyjaśniam co to za ów "negator". To domownik nie na diecie. Czyli ty kromka chleba i garść jarzyn, a negator ser pleśniowy, golonka, itp.
Patrzysz na to i w dupie masz swoją motywację, bo ci właśnie soki trawienne przeżerają bebechy,...
Następna niedogodność to praca. Jak wiadomo praca zazwyczaj w czymś przeszkadza. W zmianie stylu życia też. Bo po pierwsze czasem nie ma czasu. (Nie wyjdę z zajęć bo muszę na obiad) no, a po drugie całe stado negatorów.
Kolejna rzecz - finanse. O ile przygotowanie jedzenia w domu, mniejszej porcji powinno działać pozytywnie na portfel, to trzeba by też liczyć się z tym, że jakość kupowanych produktów będzie inna, a co za tym idzie również ich cena. No na szczęście te smaczne niezdrowe rzeczy też tanie nie były. Na przykład wizyty u dietetyka też odchudzają portfel przy okazji. Na przykład koszt leczenia jak się chce zaoszczędzić na dietetyku też może być spory,...
Tak więc portfel może, ale wcale nie musi, być przeszkodą.
No i na koniec super wymówka - nie mam czasu. Brak czasu jest wszechobecny. Nigdy nie mamy czasu. Mamy czas na lampienie sie w TV, na Internet, miliony bzdur, ale nigdy na coś co wymaga wysiłku i poświęcenia. Nie mam czasu czyli "nie chce mi się", "poprostu nie", "mam to gdzieś", "jestem mięczak",... ale żeby ładnie i dobrze brzmiało to mówimy: nie mam czasu.
Jest jeszcze sprawa głowy, poddania się, akceptacji porażki, spirala typu "żrę bo jestem gruby",... choroby,... nie zawsze da się radę, nie zawsze samemu. Dobrą sytuacją jest gdy ma cię kto wesprzeć, powie ci: super, świetnie, tak trzymać. Gdy słyszy się słowa pozytywne, a nie negatywne. Ale to już następnym razem.

To co, kto zaczyna ? Ja pomogę jak mogę. Na prawdę da się. Nie trzeba zaraz robić - 35 kg,... to 5 kg mniej pewnie też się przyda :-).

niedziela, 21 czerwca 2015

Start

W sumie to powinienem zacząć spisywać to wszystko jakieś 7 miesięcy temu jak postanowiłem w połowie października zeszłego roku, że zaczynam dbać o siebie. Dlatego teraz będzie ciężko. Za to będę pisał więcej bo na bieżąco o stylu życia, jedzeniu, walce o utrzymanie wagi (o ile taka będzie sie toczyć) jednocześnie odnosząc się do przeszłości.
Ma to taką zaletę, że moją opowieść mogę modyfikować o moje przemyślenia, wnioski czyli spojrzenie z perspektywy czasu.
Dlaczego w ogóle to zacząłem ? Bo cały czas ludzie mnie pytają: Jak to zrobiłeś ?
I naprawdę nie chce mi się tego powtarzać na okrągło. Pomyślałem, że odeślę ich na fejsa :-).
I tak zrobiłem, a teraz blog. 12go marca na Fejsie pisałem:
"Są dwie opcje. Jak tu trafiłeś/łaś to jesteś moim znajomym... albo nie :-).
Pewnie jest szansa, że też chcesz wiedzieć jak schudłem.... z 117,5 kg na 94,8 kg (ważenie z poniedziałku)..."
Teraz ważę 82,6 kg... 35 kg mniej. 
Nie dam Ci żadnego rozwiązania, pokażę tylko jak ja to zrobiłem, co bym zmienił gdybym zaczął jeszcze raz, nie jest to żadna porada, nie biorę za nic odpowiedzialności, za to jak to co napisałem Ty przeczytałeś/aś i rozumiałeś/aś :-).

Tyle wstępu,... za chwilę kliknę "opublikuj" i ruszamy w drogę nie prostą, ale bardzo ważną, w drogę do normalności. Jeśli uważasz, że znasz osoby, którym może się przydać parę informacji o mojej drodze do "bezproblemowego wiązania sznurowadeł" :-) - daj im znać, może znajdą motywację, podpowiedź,...

Nowe otwarcie,...

I zaczyna się zmianą nazwy :-). Tak 35 brzmi zdecydowanie dramatyczniej, czyż nie ? Słowo wyjaśnienia dla nowych i przypadkowych czytelników, dla starych zresztą też. Dlaczego odejście od Facebooka?  Nie, to nie odejście,  to uzupełnienie. Tam dalej będę zamieszczał wpisy, ale to właśnie tu mam zamiar opowiedzieć moją historię od początku. Dlaczego teraz ? Proste, zaczęły się wakacje i mam ten procent czasu więcej. To co będzie na fejsie ? Ano informacja o nowych wpisach pojawiających się na blogu, fotki posiłków, przepisy, pierdoły, takie tam,...