piątek, 3 lipca 2015

Od czego zaczać

Od czego zacząć ? W mojej opinii po tym wszystkim to chyba od umówienia wizyty u dietetyka. Kiedyś odpowiedziałbym na to pytanie w inny sposób, ale z perspektywy czasu widzę to inaczej.
Po pierwsze. Będzie  prościej, będzie ktoś kto was będzie wspierał, pomagał, informował i radził. Co chwila bedziecie się nad czymś zastanawiać, szukać podpowiedzi. Dobrze mieć takiego dietetyk, który bedzie tym wsparciem "z grubej rury".
Po drugie bedzie bezpieczniej. Nie zrobicie sobie kuku jeśli dietetyk będzie wiedział o wszystkim co jest zwiazane z waszym chudnieciem.
No i po trzecie, bedzie Was to motywować, bo słabo będzie umoczyć pieniądze jakie przeznaczycie na swoją zmianę :-).
Oczywiście do wizyty u dietetyka trzeba się dobrze przygotować. Wasz czas trzeba wykorzystać optymalnie. Przede wszystkim zerkamy na stronę, pytamy dietetyka o to jak się przygotować. Na bank potrzebny jest Wasz rozkład dnia i posiłków oraz ich zawartości. Dobrze jest z tydzień poprowadzić dzienniczek. Notować co robiliście, co i kiedy zjedliście. Spiszcie też wszelkie problemy zdrowotne jakie was dotykają, jeśli macie wyniki jakichś badań - zabierzcie je ze sobą na wizytę.
Szczerze ? Jeśli Wasz dietetyk tego wszystkiego od Was nie oczekujcie, to zacznijcie szukać innego.
Pierwsza wizyta jest dłuższa, ale czas szybko płynie, a my chcemy go dobrze wykorzystać więc zadajemy pytania. I teraz tak : skoro idziemy na wizytę, to zastanówmy się wcześniej o co chcemy spytać, żeby nie wyjść ze spotkania z pustką w głowie, czy z pojawiającymi się pytaniami. Pytania po wizycie i tak się pojawią, spisujcie i pytajcie, za to płacicie. Żeby zadać pytanie trzeba znać część odpowiedzi. Dobrze więc jest troszkę poczytać o tym co to przemiana materii, jakie są jej typy, co to kalorie, ogólnie liznąć podstaw. Takich informacji jest masa w Internecie.
Żeby Wam trochę pomóc to proszę oto moje pytania:

ile kalorii mam jeść ?
co lepiej zjeść kurczak w panierce, czy karkówkę bez ?
jakie proporcje T : B : W ?
Kalkulatory z internetu, co o nich myśli ?
do jakiej wagi chudnąć ?
czy każdy posiłek z warzywami ?
Jakie sporty ?
proporcje kalorii sniadanie, obiad, kolacja ?
ile wody pić ?
co pic oprócz wody ?
Czy herbaty owocowe mają dużo puryn ?
jaki jeść chleb ?
czy błonnik ?
jakie ryby ?
co z alkoholem, wino ?
co z weselem ?

Pytania prowadzić mają też do decyzji o tym co zmienić i jak, żeby można było z tym żyć.
Można po prostu zrobić tabelkę. Mój przypadek jest prosty, poczytałem książki, pomyślałem i wdrożyłem decyzje w życie :-). Brzmi latwo, bo dla mnie było łatwe. Co wcale nie oznacza, że będzie łatwe w każdym przypadku. Bo jak na przykład ktoś chce zmienić styl życia, wprowadzić dietę, ale np. musi uwzględniać specyfikę pracy, upodobania, rzeczy, z których nie zrezygnuje, to sprawy się komplikują, no a jak jeszcze dojdą do tego względy zdrowotne,...

Ja w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim i po trzech miesiącach od Wielkiej Zmiany :-) zdecydowałem się na takie konsultacje. Dzięki temu mogłem poprawić pewne elementy, upewnić się w wielu sprawach no i zadac kilkanaście pytań, które mnie trapiły. Wiem, że nie robię sobie kuku, jak coś mnie trapi mogę spytać. Śpię spokojnie.
Może ktoś w Skierniewicach lub w Warszawie szuka takiego specialisty - proszę bardzo - oto namiary:

www.barbaradabrowska.pl

Pamiętajcie jednak o rzeczy najważniejszej.
 Nie ma co przesadzać, a zmiany musicie zaakceptować. Jeśli nie dacie rady z nimi żyć - porażka zbliża się nieuchronnie. Trzeba znaleźć punkt, w którym nadal chce wam się żyć (choć sam mam chwile słabości).
Obydwie drogi prowadzą do nikąd: nadmierny zamordyzm i jego brak.
Podstawą do utrzymania się na środku jest odpowiedzenie sobie na dwa pytania:
Z czego jestem w stanie zrezygnować (minimum czasowo) ?
Czego na pewno nie poświęcę ?
Te odpowiedzi koniecznie przekazujemy dietetykowi.

Ja np. generalnie powinienem jeść mniej białka, mniej mięsa, ale to nierealne. I jestem w stanie nie pić piwa, kawy i herbaty(dlaczego herbata i kawa to wyjaśnię przy innej okazji), ale za nic nie oddam MIĘCHA, ZA NIC.
Moim szczęściem jest to, że nie przepadam za słodyczami, co powoduje, że rozstanie z nimi było bezbolesne, ale jak wiecie, rozstanie się z piwkiem było dla mnie smutne (dobrze, że nie tyje się od kiszonych ogórków i kapusty). Ale czasem jak ktoś nie widzi bez piwa życia i nie jest w stanie z niego zrezygnować - ok, powinien dostosować zmiany do siebie, bo jak je narzuci, a nie zaakceptuje - porażka gotowa.

I coś Wam na koniec napiszę, nawet jeśli nie planujecie wizyty u dietetyka, wszystkie opisane czynności musicie wykonać. Tylko bedzie nieco ciężej bo nie będzie wsparcia fachowca, ale jutro, pojutrze ja postaram się w tym Wam pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz